niedziela, 31 grudnia 2017

Na pożegnanie:)

                                               Happy New Year!


Są tacy, co lubią bale i są tacy, co w sylwestrowe popołudnie włóczą się po lesie:)







A że Nowy Rok i znowu wszystko jest możliwe, bo...

 "Możliwości
chodzą w kółko"
Miron Białoszewski



Kulinarnie Stary Rok żegnamy wielką misą chrustów, różowym"szampanem" i ulubionymi filmami (Hobbit i Gra o tron)




Happy New Year! Happy New Year! Happy New Year! Happy New Year! Happy New Year!

sobota, 30 grudnia 2017

Koniec obżarstwa:(



Omlet z białek i łyżeczki mąki kokosowej. W środku nadzienie z surowej kiszonej kapusty wymieszanej z łyżką oleju lnianego.


I utwór na ten międzyświąteczny czas.


Lustereczko
Powiedz mi kto jest najpiękniejszy, 
Kto ryzykuje megalomanię
Przyjdź, połechcz moje ego
Dalej! Dalej! Dalej!*

Pozwól mi wejść do twojego świata,
Aby nacieszyć się/skosztować twoimi wdziękami
Nikt nie może mnie do tego zniechęcić
Dalej! Dalej! Dalej!

Uczynię wszystko aby ci towarzyszyć
Jestem tak bardzo ograniczony
Jest mi dobrze w mojej bańce
Dalej! Dalej! Dalej!

Wszystko jest ładne
Wszystko jest różowe
Dopóki ja  to narzucam
Powiedz mi kto jest najpiękniejszy
Dalej! Dalej! Dalej!

Dalej! Dalej! Dalej!

Lustereczko
Co robisz z moją głową?
Ta nieuczciwa przemiana
To nie jest to, o co prosiłem
Dalej! Dalej! Dalej!

Szum był tylko fikcją
Nie jestem już w twoim świecie
Nie ma już z kim o tym rozmawiać
Dalej! Dalej! Dalej!

Zrobię wszystko, aby odzyskać
To, co właśnie niszczę
W końcu poza moją bańką
Dalej! Dalej! Dalej!

Wszystko jest piękne
Wszystko jest różowe
Zanim moje ego się narzuci
Skończyłem patrzeć się na ciebie
Dalej! Dalej! Dalej!

Dalej! Dalej! Dalej! (x2)

Ego Ego (x7)

Dalej! Dalej! Dalej!

* „allez” to po francusku wyrażenie używane aby kogoś pobudzić do działania itd. jak: „go, go” po angielsku, lub: „jedziemy/no dalej” po polsku.
http://www.tekstowo.pl

czwartek, 28 grudnia 2017

I już po...

Śnieg, świąteczne marzenie większości Polaków:)


Wtorek świąteczny był dniem gościnności.
Nie wszyscy zaproszeni mogli przybyć, ale ci, co nas odwiedzili, sprawili nam dużo radości. Bardzo przydał się, zakupiony tuż przed świętami, stół bankietowy. Rodzina z roku na rok się powiększa i każdemu kawałek stołu się należy:):)
Maleńka Różyczka, która rok temu była jeszcze jednością ze swoją mamą, dreptała już bardzo dzielnie.



Dzieło córki:)


Kulinarnie - w przyszłym roku muszę zrobić miej kutii i śledzi, bo dwa kilogramy to jednak za dużo, a więcej pierogów z trąbkami i kompotu z suszu, bo dziesięć litrów to za mało:):)

I już po..

Jako że milion kalorii zostało zjedzone:)
Pierwszy dzień Świąt był dniem spacerów i filmów:)
Pogoda bardzo wiosenna (+10)



 p






I już po.

Wigilia.






niedziela, 24 grudnia 2017

Życzę sobie dobrych Świąt.




Boże Narodzenie 
Kiedy dziecko się rodzi i na świat przychodzi 
Jest jak Bóg, co powietrzem nagle się zakrztusił 
I poczuł, że ma ciało, że w ciemnościach brodzi 
Że boi się człowiekiem być. I że być musi 
Wokół radość. Kolędy szeleszczące złotko 
Najbliżsi jak pasterze wpatrują się w Niego 
I śmiech matki - bo dziecko przeciąga się słodko 
A ono się układa do krzyża swojego
Ernest Bryll

sobota, 23 grudnia 2017

Aby nie było za pięknie.

Zamiast zajmować się przygotowaniami do wigilijnej kolacji, spędziłam kilka godzin z teściową na SOR - ze. Na szczęście po badaniach i podaniu kroplówki mogliśmy odwieźć ja do domu. Bardzo w tym zamieszaniu pomógł mi syn, a dzięki córce zdążyłam zrobić w domu wszystko to, co miało być zrobione.


Za oknem szaleje wiatr i siecze deszcz. Temperatura wstydliwie dodatnia.

piątek, 22 grudnia 2017

No i stało się. Dzisiaj w nocy przyszły do mnie psy i zjadły cały ten świąteczny śnieg :(

"Święta bez śniegu. Najgorzej. Głodne psy atakują już nawet chmury. Zjedzą ten śnieg, cały śnieg na świecie.
Przez noc psy zjadły z gór cały śnieg. Zbocza są puste a psy najedzone. A ja jestem martwy. Tak bardzo i od dawna martwy. Psy jadły śnieg całą noc, wielką watahą przeczesując zbocza. Musiały być bardzo głodne. Wszyscy już dawno jesteśmy martwi. Moja martwa matka nakrywa stół obrusem. Wysypuje ciasteczka do miski. Z braćmi wybieramy nasze ulubione. Jest czarny ul na spirytusie i orzechowy półksiężyc i ciasteczko z rodzynkiem. Otwieramy wino bez wiedzy rodziców. Zamknięci w piwnicy rozlewamy je do słoików. Alkohol jest zimny, ale rozgrzewa. Kroki na schodach. To idzie babcia. Bardzo martwa. Uciekamy.
Ciocia zaprasza na obiad. Będą placki pieczone na blasze ze śmietaną lub mięsem. Wujek nalewa piwa do szklanek. Mama jest oburzona – nie wolno dawać dzieciom alkoholu! Mamo, przecież już dawno skończyliśmy studia. I wszyscy jesteśmy martwi. Ale nie mówię tego. Byłoby jej smutno. Według niej wszyscy są żywi i nie wolno pić piwa.
Żeby być jeszcze bardziej martwy wyjeżdżam w góry. W domu moich rodziców leżą martwe muchy. Bo zrobiło się ciepło i muchy się urodziły, a potem znowu zimno i umarły. Kiedy robię jajecznicę, wydaje mi się, że widzę jedną żywą. Jest przyczepiona do firanki. Dotykam ją drugim końcem łyżki i mucha spada na podłogę. Jest ewidentnie nieżywa. Za to sporą część stanowią muchy na wyczerpaniu. Kiedy dotknę je łyżką, odlatują. Bardzo powoli. Jakby przeciskały się przez gęstą zupę.
W stanie śmierci wszystko traci znaczenie. Trudno się na czymś skupić. Można opowiadać historie ale tylko do martwych ludzi. Żywym wydaje się, że żyją. To cała różnica. Wymyślają historię swojego życia. Urodziłem się wtedy i tam. Mam takie wady i zalety. Po sobie następują ważne wydarzenia. Dużo rzeczy jest bardzo ważnych. Mają przekonania i ulubione kolory. Są za nie gotowi pozabijać. Jeśli tylko ktoś naruszy granicę ich ciała. Albo zepsuje historię. Nagle wszystko trafia szlag. Robią się czerwoni. Gdy byłem jeszcze żywy, też to przechodziłem. Nie lubiłem wielu osób. A potem wtłaczałem je do swojej historii. Nie lubię go, myślałem sobie. I tak stawał się bohaterem, którego nie lubię, a moja historia stawała się smutną historią.
Psy wychodzą z lasów. Burza schodzi z gór. Jasne niebo jest daleko daleko stąd. Wataha schodzi powoli, konsekwentnie wyjadając cały śnieg. Cały! Nie ma ani jednego białego miejsca, góra obżarta do ziemi. Ale jest gwiazdka i nie przejmujemy się tym ani trochę. Ciocia podaje kolejny placek. Najlepiej smakuje z palców. O tak – chwyta go w palce i zawija do środka mięso, a potem zanurza w tłuszczu i podkłada mi pod usta. Placek jest pyszny. Najlepszy na świecie. Jeszcze nie piję piwa, bo jestem na to za mały. Czasami tylko jeden z wujów zanurza palec w wódce i daje mi do possania.
Musiałem mieć jakieś plany. Każdy ma jakieś plany. Na pewno widziałem historię, ale teraz jestem martwy i nic nie widzę. Wszystko okazuje się puste w środku. Puste psy schodzą po pustych zboczach. Pusta matka wykłada pusty obrus. Puste ciasteczka z nadzieniem. Ale nadzienie też jest puste. Mówię o tym mamie. O czym ty opowiadasz, dlaczego puste?Odpowiada. Na dowód przełamuje jedno z ciasteczek. Cały wszechświat się przełamuje! Cały wszechświat jest pusty! Widzisz – mówi – oto nadzienie. Nadzienie spływa jej po palcach. Puste nadzienie na pustych palcach!
Rada gminy ustala honorową straż przeciw psom. Mają się odbyć zawody w skokach narciarskich i nie dopuścimy, by wygłodniałe psy zaatakowały skocznię. Zgłaszam się na ochotnika. Rodzice uważają, że to bardzo szlachetne. Są ze mnie dumni. Wszystko puste! Wszystko puste! Psom pomagają czerwone ptaki pod wodzą mysikrólika. O tym jeszcze nie wiemy i nie jesteśmy przygotowani na wielką bitwę. To będzie nasz koniec.
Chodzę po domu w górach. Miejsce mojej śmierci, mój grób. Wszystko tak, jak zostawiłem. Gorąca herbata i martwe muchy. Mam kilka niedokończonych opowiadań. Muszę je napisać. Biegam z miejsca na miejsce. Za oknem wybucha pożar, który trawi cały wszechświat. Jestem tu bezpieczny, jestem tu bezpieczny. Pożar wszechświata to dobra historia do opisania. Czynię pożar swoją historią. Oto pożar, który przeżyłem.
Pod choinką leżą już prezenty. Są ładnie zapakowane. W świąteczny papier i złote wstążki. Otwieramy biblię i czytamy. Według mojej mamy  to znak, że wszyscy jesteśmy żywi. Płynie w nas ciepła krew. Kiedyś dostaniemy nadciśnienie i umrzemy. Ale należy się cieszyć chwilą obecną. Rozpakowujemy prezenty. Helikopter na sznurku – zawieszamy go na suficie. Lata w kółko. Można się nim bawić pół godziny dziennie. Potem padają baterie.
Święta bez śniegu. Najgorzej. Głodne psy atakują już nawet chmury. Zjedzą ten śnieg, cały śnieg na świecie. W Kalifornii ogłoszono stan alarmowy (wiem z internetu). Siedzę przy komputerze i szukam rozwiązań. Tak sobie przypominam. Mieliśmy kiedyś sukę. Oszalała i nie wróciła. Kiedy zostawiliśmy ją u sąsiada, ze smutku trzy dni biegała po górach. W końcu zastrzelił ją wujek myśliwy. Kilka lat później umarł na serce. Wtedy zdał sobie sprawę, że zawsze był martwy. Teraz opiekuje się naszą suką.
Trzeba ustalić plan. Myśliwi mają wąsy i strzelby. Są przygotowani. Ale nie wiedzą o tym, że psy umówiły się z ptakami i strzelby nie zdadzą się na nic. (Nie ma żadnych myśliwych, nie ma żadnych strzelb. Wszystko puste! Ale czytaj dalej. Za chwilę zaatakują nas psy zjadające śnieg i czerwone ptaki pod wodzą mysikrólika.)
Nadzienie ulało się na obrus. Co ja zrobię, pyta matka. Chcę jej powiedzieć – mamo, jesteś martwa. Nie przejmuj się obrusem. Wypierze się. Wszystko jest proste. Wkładasz obrus do pralki, sypiesz proszek, naciskasz guzik. Białe rzeczy. Chowamy je w obawie przed psami. Według specjalnego dekretu prezydenta wszyscy muszą chodzić na czarno do czasu rozwiązania problemu.
Na wigilię przychodzą goście. Jemy ciasteczka. Ktoś zaczyna: czy w niebie będziemy jedli? W niebie będziemy wszystko. Tak mówi ktoś inny. Owoce będą rosnąć dwanaście razy do roku. Umrzyjmy, umrzyjmy wszyscy. Chcę tak powiedzieć. Będziemy w niebie. Ktoś cytuje Biblię. Nikt mnie nie słucha. Ale chcę im powiedzieć jak będzie. Dawno umarłem i dawno już jestem w niebie. Siedzę z nimi przy stole. Jem ciasteczka i zlizuję karmel z palców. Nie chcę niczego więcej. Cały wszechświat je ciasteczka. Cały wszechświat oblizuje palce.
Psy zbliżają się do skoczni. Myśliwi strzelają bez rozkazu. Taka katastrofa! Zaraz zaczną się skoki. Zawodnicy rozgrzewają się. Co to będzie! Co to będzie! Strzelamy do psów. Zabiłem już dwa. Ale psy idą dalej, idą dalej na nas, wciąż głodne, chcą zjeść cały śnieg. Przylatują ptaki dowodzone przez mysikrólika. Istna awantura! Myśliwi strzelają na oślep, ptaszki dziobią ich w karki. Chodź ze mną, szepce mi do ucha ptaszek. Jest już martwy. Inaczej by do mnie nie mówił.
Unosi mnie za kołnierz i lecimy daleko daleko. Macham na pożegnanie znikającym obrazom. Kiedy psy zjedzą już cały śnieg, wtedy nadejdzie wiosna, mówię."
Znalezione w sieci opowiadanie Jana Cieślara.


czwartek, 21 grudnia 2017

środa, 20 grudnia 2017

Na pasztet z królika - śnieg:)


Pasztet z królika
Królika oprawionego (rozmrożonego) zalać na dwie doby marynatą z dwóch szklanek wina domowego, pół szklanki octu owocowego i wody z przyprawami. 
Zagotować wodę (3-4 szklanki) z jedną dużą pokrojoną cebulą, łyżką pokrojonego suszu grzybowego (można i bez grzybów), dwoma goździkami, czterema liśćmi laurowymi, łyżeczką pieprzu ziarnistego, łyżeczką ziela angielskiego, łyżeczką kolendry, łyżeczką szyszkojagód, albo gałązką jałowca łyżką rozmarynu albo tymianku. Po wyjęciu z marynaty mięso posolić, podlać wodą i upiec (najlepiej w rękawie ). Oddzielone od kości mięso i sparzoną wrzątkiem wątrobę króliczą, przepuścić dwa - trzy razy przez maszynkę, po czym dodać trzy - cztery jajka, szczyptę pieprzu, szczyptę gałki muszkatołowej, pęczek natki z pietruszki (same listki), trzy łyżki mąki ryżowej lub ziemniaczanej, dosolić jak trzeba. Jeśli masa jest sucha podlać sosem z pieczenia albo wodą. Piec w 170 stopniach przez godzinę i parę minut:):)


wtorek, 19 grudnia 2017

Ach, ten winny dzień.

"– Uwielbiam gotować z winem. Czasem nawet dodaję je do potraw... – zwykła mawiać mistrzyni francuskiej kuchni  Julia Child." Ja też mam tą wielką zaletę, że bardzo lubię gotować z winem i czasem nawet dodaję je do marynaty:):)
Moja marynata do mięs wydała mi się jakaś taka..., wstrzymałam się z wędzeniem i po raz pierwszy dodałam do niej litr wina z winogron. Zobaczymy w święta, jak to wpłynęło na smak mięs. Przy okazji zlałam całe wino, bo już był najwyższy czas ku temu. Część trunku znalazło się w butelkach jako prezenty i napój świąteczny. Reszta powędruje  do butla i będzie cieszyć (mnie) w długie zimowe dni.  Przy lampce tego dobra wszystkie świąteczne prace nabrały jeszcze większego blasku.



poniedziałek, 18 grudnia 2017

Szampańskie amoniaczki.

To są bardzo szybko znikające ciasteczka:)
Dodaję 3 dag amoniaku. Lubię bardziej puszyste.


Jadwiga Kłossowska "Obiady u Kowalskich"

A tutaj pieką się te najlepsze, stworki i potworki, przeznaczone do pożarcia jeszcze na ciepło:)
Domownicy szczęśliwi, a ja nie muszę w nieskończoność zlepiać i wałkować resztek.


niedziela, 17 grudnia 2017

Spacer przedświąteczny i pierniczki świąteczne.

Jako że w święta planuję zjeść milion kalorii, muszę już teraz zacząć je tracić:):)

 


Pracowite mróweczki pozbierały śnieg na święta:)

 Sanny to z tego nie będzie:(

Po raz kolejny zrobiłam pierniki z tego przepisu. Są naprawdę bardzo smaczne.
Ja dodaję jedynie znacznie więcej przypraw korzennych., a tym roku zamieniłam cukier brązowy na ksylitol, a melasę buraczaną na melasę z karobu.. Pierniki są dobre od razu i śmiało można je piec tuż przed świętami.





sobota, 16 grudnia 2017

Już czas, opowieści ciąg dalszy

Masa do świątecznego piernika
szklanka zmielonych orzechów włoskich
pół szklanki śmietany
pół szklanki cukru
50 g czekolady gorzkiej
łyżka soku z cytryny
Zagotowałam śmietanę, cukier, czekoladę i dodałam orzechy z sokiem cytrynowym. Gorącą przełożyłam piernik.
Taka ilość masy wystarcza tylko na mały piernik.
W przyszłym roku zrobię masę bez czekolady, bo smak tej jest jakiś taki:)






Świąteczna nalewka radości
W zasadzie robię ją kilka miesięcy wcześniej, ale raz zapomniałam i zrobiłam tylko kilka dni przed świętami.
wódka czysta
śliwki suszone - sporo
daktyle
rodzynki
morele suszone
jabłka suszone
gruszki suszone
skórka pomarańczy w cukrze (robiona własnoręcznie) - łyżka
goździki całe -łyżka
cynamon laska - 5 sztuk
szyszkojagody jałowca - łyżka
ziele angielskie - łyżeczka

Wszystkie składniki zalewamy wódką czystą i czekamy:)
Przed świętami nalewkę zlewamy do karafki a  owoce (nie wszystkie) dodajemy do piernika. Pozostałości zalewam jeszcze raz wódką (tyko aby zakryły składniki) i zamykam szczelnie w słoju.
Owoce wykorzystuję do ciast, herbaty, kawy.
Moja nalewka nie jest mocno słodka. Słodycz jej zależy od słodkości składników. Jeśli ktoś chce bardzo słodką musi dodać do niej więcej daktyli i rodzynków.



Ulubione śledzie.
Przepis podstawowy
500 g wymoczonych filetów
100 mil wody
5 goździków
5 liści laurowych
1 łyżka kolendry
1 łyżeczka pieprzu ziarnistego
3 czubate łyżeczki głogu (może być suszony)
7 ziaren ziela angielskiego
1 łyżeczka szyszkojagód jałowca
300 i więcej mil oleju lnianego
Wodę z przyprawami zagotować. Wystudzić i zmieszać z olejem. Włożyć do zalewy pokrojone i odsączone śledzie. Zalewa powinna je nakrywać. Pojemnik nakryć szczelnie i włożyć do lodówki na 5/7 dni. W dniu podania śledzie wyjąć z zalewy. Zmieszać z jabłkami, cebulą (można z czosnkiem) i śmietaną.
----------------------------------
2-3 jabłka (drobno kroić lub grubo zetrzeć)
300 g cebuli drobno pokrojonej i sparzonej wrzątkiem
200-250 gram śmietany/jogurtu gęstego
sól

Zalewa na szynki, schaby i boczki. 
Ilość wody, soli i przypraw należy dostosować do ilości mięsa.
Zalewa musi być wyraźnie słona.
woda
sól (taka jak do kiszenia ogórków, koniecznie bez antyzbrylacza)
2-3 gałązki magicznego jałowca razem z szyszkojagodami:)
liście laurowe
gorczyca
pieprz ziarnisty
ziele angielskie
kilka goździków
kolendra (nasiona)
rozmaryn albo tymianek
 Wszystkie wymienione składniki gotuję i do zimnej zalewy wkładam mięsa. W takiej ziołowej solance mięsa muszą postać 5-7 dni. Mięso raz dziennie obracam. Może się zdarzyć, że mięso/zalewa zacznie niezbyt przyjemnie pachnieć i wtedy trzeba szynki szybko wyjąć z zalewy. Nastawić świeżą solankę i przełożyć umyte mięsa. Tak może się zdarzyć jeśli solanka jest za słaba lub przechowywana w zbyt ciepłym miejscu.
Przed wędzeniem mięsa płuczę w zimnej wodzie i pozostawiam do ocieknięcia. Ja wędzę drzewem z jabłoni, gruszy, dębu i jałowca.

 Iglasta szyneczka
1,5 kg szynki wieprzowej
1/2 szklanki oliwy z oliwek
1/2 szklanki octu owocowego/balsamicznego/winnego
3 łyżeczki soli bez antyzbrylacza
2 łyżeczki papryki słodkiej
1 łyżka ziela cząbru
1 łyżeczka ziaren pieprzu
1 łyżeczka ziela angielskiego
1 łyżeczka ziaren kolendry
1 łyżeczka szyszkojagód jałowca
5 pokruszonych liści laurowych
2 garście igieł sosnowych
Ocet z olejem mieszam. Przyprawy ziarniste mielę w młynku.
Wszystko razem mieszam i dokładnie nacieram  mięso. Szynkę trzymam w lodówce przez kilka dni. Piekę w naczyniu żaroodpornym. Na dno naczynia układam pokrojoną grubo dużą cebulę, jabłko, suszone śliwki (własne) i wlewam 1/2 szklanki wina z winogron.


Zakwas na barszcz.
obrane i pokrojone buraczki (surowe)
woda
1 ząbek czosnku, bo inaczej Ania marudzi:):)
1/2 łyżeczki kminku
1 łyżka gorczycy
1 łyżka nasion kopru
1 łyżeczka pieprzu ziarnistego
kawałek chrzanu
sól (1 łyżka soli na litr wody)
Wodę z przyprawami i solą gotuję i ciepłą zalewam buraczki. Słoik zakręcam i wstawiam do kredensu na 5- 6 dni. Im w domu cieplej tym szybciej buraczki są ukiszone. Po ukiszeniu trzymam w lodówce. We właściwym czasie zakwas przecedzam i dodaję do barszczu.