Siostra pomimo wielkiego upału chyżo pomykała po Tanwi i leśnych ścieżkach:):)
Zaczyna się czas wrzosów:)
Z tej wyprawy wyniosłam pewną naukę. Nigdy na będę już zbytnio ciekawa i przestanę otwierać to, co zamknięte, a nie moje:):), bo ledwo uszłam z życiem, otwierając drzwiczki pod gilem w pewnym gospodarstwie agroturystycznym. Tym samym naruszyłam spokój wielkiego roju szerszeni. Zabawnie było i nie było, ale bez przygody i lodów nie ma wycieczki:)