niedziela, 30 maja 2021

Nie tylko na dziko.

Zupa na dziko. (Gdy pies zje bylicę. pozna czarownicę (Gaj)).

Przebiegnij się po ogrodzie i nazbieraj podagrycznika, bylicy, pokrzywy, młodego słonecznika i czosnku. Wrzuć to wszystko do gara i zblenduj jak ja lub też nie. Sól i reszta do smaku.



Wraz z upływem lat i ubytkiem sił dziczeję ja i mój ogród;)

Bylica estragon, mięta, konwalie i dużo ziela:)


Mięta wśród kwiatków:)


Wysiany na dziko pod czereśnią rumianek.
 

 Jaskółcze ziele w towarzystwie białej róży.


Chrzan z topinamburem w zielonym towarzystwie..


Wrotycz dobry dla królików, kur i ludzi w potrzebie.


Dawno temu posadziłam kilka krzaczków poziomek. Teraz mam je prawie pod każdym drzewem. Same sobie rosną. Młode listki suszę na herbatkę a owoce pożeramy:)


Dziki Wtorek:)



Żywokost.


Samosiejka oregano.



Zawilce amerykańskie w polski lesie walczą o lepsze z podagrycznikiem i barwinkiem.


Kocia ścieżka:)


I dzika muzyka:)



A to już samo nie chce rosnąć.
Rośnie wspomagane rehabilitacją i tramalem:)











Miastowa pietruszka naciowa:)



Młodzieżówka.


Staruszkowie.


Moje pełniki w pełne krasie:)





piątek, 28 maja 2021

Świerkowy dżem:)

 Jako że wiosna w tym roku jest wiosną, a nie latem, można jeszcze spokojnie zrobić sobie iglasty dżemik:). Skorzystałam z przepisu zamieszczonego Idę i myślę

W szerszym naczyniu praca przebiega sprawniej:)

Zamiast soku z limonki dodałam ocet jabłkowy i też jest ok.


Herbatka z resztek:)


 A  w ogrodzie kwitnie kalinka i późne tulipany. Na to wszystko pada z dawna oczekiwany przeze mnie deszcz. Temperatura +11.




środa, 26 maja 2021

Dusza naszego domu.

 Matki bywają różne, są lepsze i gorsze są dobre i te bardzo złe i okrutne. Ja miałam szczęście moja była z tych dobrych. Po raz pierwszy matką została w wieku 17 lat. Obecnie wydaje się to przerażające, ale w tamtych czasach było jeszcze całkiem zwyczajne. Pomimo to zawsze z tego powodu było mi jej żal. Do dzisiaj nie wiem, czemu mój dziadek postanowił wydać swoją najstarszą córkę tak wcześnie za mąż. Miała wielkie szczęście, że wydał ją za dobrego człowieka. Matka była samoukiem. Niezwykle oczytana o szerokim spojrzeniu na świat. W teatrze i operze była więcej razy niż jej dzieci razem wzięte:). Od chwili zamążpójścia pracowała bardzo ciężko. Wychowanie sześciorga dzieci bez tych wszystkich udogodnień, jakimi otaczamy się  teraz,  było już nie lada wyczynem. Do tego dochodziła praca na polu i przy hodowanych zwierzakach. Czasem zastanawiam się, czym zasłużył się opatrzności mój ojciec, że obdarowała go taką niezwykłą kobietą :). Dla ojca liczyła się przede wszystkim ziemia i dzieci i to w takiej właśnie kolejności (te dzieci były chyba potrzebne do pracy na jego ziemi ;) ) Przez kilka lat wszystkie obowiązki  względem ziemi, zwierząt i dzieci spełniała sama. Był to bardzo ciężki czas dla całej rodziny, czas  choroby naszego ojca. Zaoranie koniem kilku hektarów ziemi jest pracą niewyobrażalnie ciężką i żmudną.  Do codziennej pomocy miała jedynie swoje dzieci. Przez te kilka lat wszystkie dzieci dostały niezłą szkołę życia, dzięki czemu umiemy przetrwać czasy trudne i cieszyć czasami lepszymi:). Była kobietą bardzo szanowaną przez mieszkańców okolicznych wsi. Nie mającą nigdy z nikim zatargu i niezgody.  Bardzo skromna i niezwykle pracowita. Umiała czytać książki i jednocześnie robić swetry na drutach. W zimie szyła sukieneczki i fartuszki dla córek. Latem soki, powidła i kiszonki. Przez całe swoje życie przyniosła niezliczone wiadra wody ze studni oddalone aż o 50 metrów od domu. Woda do mycia , prania, gotowania, woda dla zwierząt.  Upiekła setki chlebów i pierogów z makiem. Wydoiła niezliczone wiadra mleka i usmażyła niezliczoną ilość naleśników, racuchów, placków. Ulepiła tysiące pierogów z serem, truskawkami, kapustą. Przez kilkanaście lat w czasie wakacji karmiła i opiekowała się rodzinnymi dziećmi z Wrocławia. Był czas, że do stołu zasiadało więcej niż dziesięcioro dzieciaków. Zawsze była ulubioną ciocią i babcią :) Wszystkie zmartwienia  i choroby dzieci i wnuków były jej zmartwieniami  i chorobami. Wszystko mnożone razy sześć, razy piętnaście tak samo szczęście, jak i nieszczęście

Matka jak większość dobrych ludzi odeszła zbyt wcześnie. Niedługo minie 14 lat od jej śmierci a tak jeszcze chciałoby się pojechać, zadzwonić i pogadać o wszystkim i o niczym. Po jej śmierci i ojciec stracił cała swoją wolę życia i on już kilka lat temu odszedł. Niedługo w domu rodzinnym najprawdopodobniej zamieszkają obcy ludzie...

Dusza tego domu

szukam jej śladów pod płotem
miękko stawiam stopy
kłaniam się pokrzywom
warującym w progu

dotknąć tego życia
zdmuchnąć warstwę kurzu
zakręcić korbą przy studni
razem z wodą w wiadrze wyciągnąć czas przeszły

dotykam zimnego pieca
wsłuchuję się w ciszę
chwytam w nozdrza trop

a gdy jest tuż tuż
gdy wyciągam dłoń jak chciwiec po worek złota
widzę jak mi się wymyka
znika w ciemnej sieni
przepasana fartuchem i pachnąca mlekiem
dusza tego domu
Wiersz ten zamieszczam za zgodą autorki Dusza tego domu 

Po lewej mama ze swoją babcią, a po prawej mama ze swoją młodszą siostrą Marysią.
Zdjęcia wykonane w 1939 roku.

                      Mama ze swoją siostrą.  Zdjęcia wykonane tuż przed jej zamążpójściem.




Tak się złożyło, że wszystkie trzy siostry Nadzieja, Maria i Danuta  odeszły zbyt wcześnie od swoich bliskich a każda z nich była kamieniem węgielnym dla swojej rodziny.



wtorek, 18 maja 2021

Ostatni moment.

 To już ostatnia chwila na nastawienie nalewki z pędów sosnowych..


Część pędów sosnowych zalałam mocnym jesiennym octem jabłkowym. Po pewnym czasie będzie smacznym dodatkiem do surówek:)

Z "łapek" świerkowych i jodłowych robię sól o cudownym iglastym zapachu:). Pomysł na sól pochodzi z jednego z moich bardziej ulubionych blogów:)  sól świer­kowa.

Nieuchronnie zbliża się koniec kwitnienia sadu. Co raz więcej tych "ostatnich chwil"



piątek, 14 maja 2021

Zachwycam się zielonym.

 Natura jest w tym roku wyjątkowo hojna. Zbieram. mrożę i suszę. Smakuję cierpko gorzkich listków dębu, olchy i osiki. Słodkich pąków liściowych klonu i lipy. Młodziutkich i trochę nieokreślonych w smaku liści brzozy. Świadomość, że większość otaczającej mnie roślinności jest mniej lub bardziej jadalna, daje mi pewien rodzaju spokój:) Nawet nie martwi mnie moja wielka niedoskonałość, bo wiele roślin nie znam z nazwy i nadaję im nowe imiona:)

Surówka z liści lipy 

 
Szczaw na mrożenie.


Żywokost wszelkie nieszczęścia:)


Lipa.


Bylica piołun na starcze niedoskonałości trawienne i nalewkę:) 


Pokrzywa dobra na wszystko.


Liście czarnej porzeczki na herbatę. Zrywać z umiarem, bo można uszkodzić roślinę.

Popiół z drzewa czeremchy jest doskonały do zaprawiania nasion przed siewem. Ja młode gałązki dodaję do nastawu z pokrzywy i bylicy. Po fermentacji i rozcieńczeniu podlewam słabsze roślinki i młode drzewka.

W każdej kałuży życie:)

I majowe widoki nadbużańskie









Taka grusza na miedzy staje się już coraz rzadszym widokiem. W nowoczesnym rolnictwie nie ma dla niej miejsca.




Nie wszędzie da się jeszcze wejść. Na przeważającej części obszarów zalewowych rzeki stoi nadal woda. Nadbużańskie łąki są obecnie królestwem niezliczonej ilości ptaków i owadów. Po raz pierwszy widziałam tak wielkie stada jaskółek brzegówek. To jest wielkie i nieustające królestwo zachwytów :)