Czasem naturę należy kontrolować, bo inaczej można zamieszkać w domu z dzikiego wina :)
Było tak pięknie.
Niestety natura zaczęła niszczyć nasze mieszkanie i zaszła uzasadniona obawa, że za kilka lat dojdzie do poważnych uszkodzeń budynku. Dzikie wino już zamieszkało na strychu:)
Z tego też powodu zgodziłam się na zmiany :(
Obie rośliny zostały całkowicie zniszczone, a przy tej okazji umyliśmy domek, brat wymienił nam drzwi i podmurował komin w Kuchni Pod Orzechem.
Stare kochane drzwi.
I nowe, które muszą sobie zasłużyć na uznanie :)
Mój młodszy braciszek, który po 14 latach pracy w Londynie powrócił do domu.
Kuchnia Pod Orzechem sprawuje się po tej poprawce bardzo dobrze. Dzisiaj rozpoczęłam w niej suszenie śliwek.
W tym roku jest piękny urodzaj na maliny, które mrożę i zamieniam w soki :)
I tak to mija mijają nam letnie dni :) Jutro Rybak z synem jedzie w Bieszczady na ryby, córka do Cisnej pracować w wolontariacie przy koncertach, a ja zostaję w domu. Będę się lenić w cieniu orzecha, słuchać świerszczy i leczyć wszelakie urazy fizyczna i duchowe :) Jestem już bardzo zmęczona tymi zmianami. Czekam na jesień, która wprawdzie w tym roku przyniesie mi dużo pracy w sadzie i ogrodzie, ale też jest moją ulubioną porą roku od zawsze.
***
Dzisiaj porwała mi się definitywnie moja bardzo ulubiona robocza koszula. Jest mi jej bardzo żal.