Suszone morele są źródłem wszystkiego co najlepsze.
I pierwsza porcja do mrożenia. Z takich mrożonek gotuję najczęściej (tylko dla siebie) zupy kabaczkowe. To taka ogólna nazwa dla miksu kabaczka, cukinii i patisona.
Następna już marchewką i fasolką.
Pierwsze jabłka. Wącham i jem :)
Po raz pierwszy w życiu postanowiłam ususzyć troszkę wiśni. Udało się znakomicie. Będą wiśniowe herbatki :)
Brat podzielił się miętą. Swojej mam niewiele i tylko na na poranne miętowe kawki wystarcza.
Ale fajne mixy 😊 suszone morele uwielbiam, marzę o suszu z jagód. Pozdrówka 😀
OdpowiedzUsuńJagody już w lasach i na rynku są. Jagody suszyłam, ale dawno temu, jeszcze jak dzieciaki były małe. Ja bardzo lubię suszoną czarną porzeczkę. To podstawa mojej zimowej herbatki. Suszę też tarninę, dereń, głóg i aronię.
UsuńObfitość!
OdpowiedzUsuńTaka nagroda od natury za niefajny zeszły rok :)
UsuńTak, to się nazywa dobrobyt!
OdpowiedzUsuńMożna powiedzieć,że zima Ci nie straszna...
Patrzę na te dobra i ślinka sama cieknie, szczególnie na widok tych cudownych jabłek, które znam doskonale - takie soczyste,pachnące i pierwsze - a do których nie mam już dostępu, tak na wyciągnięcie ręki...
Natura jest bardzo hojna, ale trzeba to umieć doceniać, Ty umiesz :))) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńszaleństwo z tym dojrzewaniem w jednym czasie. Mam jeszcze trochę wiśni, dziękuję za inspirację, jutro zabieram się za suszenie. :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj zaczęłam suszyć wiśnie drylowane. Jest to odrobinę trudniejsze, ale możliwe do wykonania.
UsuńMama ma suszarkę do owoców, muszę z nią obmówić wyzwanie :)
UsuńTo do dzieła :)
Usuń