Lubię ten czas, kiedy odlatują, trochę mi smutno, ale najbardziej lubię, gdy przylatują:-) kiedyś siedzieliśmy z mężem na skałkach k.Humennego na Słowacji, bo akuratnie zakwitły sasanki i pojechaliśmy je zobaczyć. Trzeba było wspiąć się dosyć wysoko, można było odpocząć na ławeczce i właśnie podczas takiego posiedzenia obserwowaliśmy wracające klucze żurawi ... do dziś pamiętam tę radość rozpierającą serce, że już wiosna, ciepłe słońce na twarzy :-) to ulotne chwile, ale zapadające w serce na zawsze.
Piękne masz wspomnienie:). Mnie żurawie przylatujące i odlatujące zastają zazwyczaj przy pracy. Wiosną razem z nimi cieszę się, że udało nam się przetrwać zimowy czas, a jesienią życzymy sobie, abyśmy dotrwali do wiosny:). Zero romantyzmu tylko samo życie.
Lubię ten czas, kiedy odlatują, trochę mi smutno, ale najbardziej lubię, gdy przylatują:-) kiedyś siedzieliśmy z mężem na skałkach k.Humennego na Słowacji, bo akuratnie zakwitły sasanki i pojechaliśmy je zobaczyć. Trzeba było wspiąć się dosyć wysoko, można było odpocząć na ławeczce i właśnie podczas takiego posiedzenia obserwowaliśmy wracające klucze żurawi ... do dziś pamiętam tę radość rozpierającą serce, że już wiosna, ciepłe słońce na twarzy :-) to ulotne chwile, ale zapadające w serce na zawsze.
OdpowiedzUsuńPiękne masz wspomnienie:). Mnie żurawie przylatujące i odlatujące zastają zazwyczaj przy pracy. Wiosną razem z nimi cieszę się, że udało nam się przetrwać zimowy czas, a jesienią życzymy sobie, abyśmy dotrwali do wiosny:). Zero romantyzmu tylko samo życie.
UsuńJuż lecą?
OdpowiedzUsuńAno... i gęsi czasem słychać.
Usuńpięknie...
Usuń