Się było pół dnia w lesie. Się nachodziło,
się napatrzyło, się nawąchało, się zasmuciło i zadumało. Na koniec się zmokło
okrutnie. Do domu się przyniosło troszkę opieniek i chrust modrzewiowy na coś, czego jeszcze się nie wymyśliło. Teraz się pije herbatkę malinową, pali w
piecokuchni i warzy kapustę na naleśniki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz