środa, 21 sierpnia 2019

Sierpniowa codzienność.

Jestem już mocno zmęczona tym latem. I choć w przyrodzie widać zapowiedź jesieni to niewiele pomaga, bo wszystko wskazuje na to, że spora część i tej pory roku też będzie niefajna.







 Dojrzewające wino.


 Zimowe lato.


Można i tak :)


Mięta nalewkowa dla synowej.


Światło się mroczy:)


 Z tego olbrzyma będą nasionka na przyszłoroczne ogórki :)


 Maleńkie podłużne biedronkowe pomidorki są smaczne i niewymagające zbytniej pielęgnacji. Rosną równie dobrze w tunelu foliowym, jak i w trawie przy studni. 


W krainie paproci zamieszkał sobie kopytnik. Kiedyś dawno, bo 30 lat temu zrywałam go sporo do mieszanki ziołowej. W tych ziółkach kąpałam małego synka, który w owym czasie był bardzo chory.



 Samotna kania czeka na deszcz.


 Ślimaki też uwielbiają prawdziwki :)


 Biały koralowy grzyb.


 Przepiękna lisia nora.


Letnie pranie.






Moja ulubiona:)
***
Od kilku dni moja córka jest już w Norwegii. Będzie na tamtejszej uczelni przez kilka miesięcy :(




4 komentarze:

  1. Każde zdjęcie to coś niezwykłego, zaraz idę poczytać o kopytniku. Malwy, pomidory, nasiona, życie w pełni, chociaż pogoda, jak pogoda, robi co chce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyle dobra a mi serce skradło... pranie łopoczące na wietrze 😃
    Powodzenia dla córki a Tobie niech się rozstanie nie dłuży.

    OdpowiedzUsuń