Prawie 90 kilometrów przedreptanych po Bieszczadach. Wszystkie dni z piękną pogodą i niewielką ilością turystów. Na szlakach mniej uczęszczanych prawie nikogo. Pięć dni szczęścia:)
Dawno nie widziałam tak pięknie i tak wcześnie przebarwiających się bieszczadzkich lasów.
Zdjęcia zostały wykonane bez użycia (jak zawsze) "polepszaczy". Tylko słońce i jesień:).
No ba, dwa ostatnie zdjęcia to z mojej drogi, kawałek do góry i nasza wioseczka:-) Zdjęcie ze strony Dzikie Karpaty też ma ciekawą historie, zostało zgłoszone do konkursu fotograficznego, zorganizowanego przez nadleśnictwo Bircza; zdjęcie odrzucono ze względu na kontrowersyjne hasło, postraszono jeszcze grzywną i aresztem, bo na wszystko jest paragraf:-) Zaskoczyłaś mnie tym, że mało ludzi w Bieszczadach, tam jest zawsze dużo ludzi:-) Trafiłaś w dobry czas, przede wszystkim kolory, idealna pogoda, świetna wyprawa; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńOj trzeba było pomachać do mnie:)
OdpowiedzUsuńNadleśnictwom zawsze chodzi o zysk, a w parku narodowym wycinka i polowania zabronione co wcale nie oznacza, że do takowych nie dochodzi.
Znajomy, który pojechał w Bieszczady dwa dni później, już zastał tłumy, ale on poszedł na Wetlińską, którą ja omijam bardzo szerokim łukiem od dawna, no i ja mam swój sposób na omijanie ludzi:):)
Zachwyt wielki. Chowaj pod skórą wspomnienia na zimne dni.
OdpowiedzUsuńTak robię:)
UsuńAleż pięknie, taką wędrówkę, to ja rozumiem i podziwiam :*
OdpowiedzUsuńTrzeba się cieszyć chwilą, bo lata lecą i wędrowania schyłek blisko.
Usuń