czwartek, 28 czerwca 2018

To się nazywa dobrobyt.

 
 Suszone morele są źródłem wszystkiego co najlepsze.



 I pierwsza porcja do mrożenia. Z takich mrożonek gotuję najczęściej (tylko dla siebie) zupy kabaczkowe. To taka ogólna nazwa dla miksu kabaczka, cukinii i patisona.

 
Następna już marchewką i fasolką.


Pierwsze jabłka. Wącham i jem :)

 
Po raz pierwszy w życiu postanowiłam ususzyć troszkę wiśni. Udało się znakomicie. Będą  wiśniowe herbatki :)


Brat podzielił się miętą. Swojej mam niewiele i tylko na na poranne miętowe kawki wystarcza.


11 komentarzy:

  1. Ale fajne mixy 😊 suszone morele uwielbiam, marzę o suszu z jagód. Pozdrówka 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jagody już w lasach i na rynku są. Jagody suszyłam, ale dawno temu, jeszcze jak dzieciaki były małe. Ja bardzo lubię suszoną czarną porzeczkę. To podstawa mojej zimowej herbatki. Suszę też tarninę, dereń, głóg i aronię.

      Usuń
  2. Tak, to się nazywa dobrobyt!
    Można powiedzieć,że zima Ci nie straszna...
    Patrzę na te dobra i ślinka sama cieknie, szczególnie na widok tych cudownych jabłek, które znam doskonale - takie soczyste,pachnące i pierwsze - a do których nie mam już dostępu, tak na wyciągnięcie ręki...

    OdpowiedzUsuń
  3. Natura jest bardzo hojna, ale trzeba to umieć doceniać, Ty umiesz :))) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. szaleństwo z tym dojrzewaniem w jednym czasie. Mam jeszcze trochę wiśni, dziękuję za inspirację, jutro zabieram się za suszenie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj zaczęłam suszyć wiśnie drylowane. Jest to odrobinę trudniejsze, ale możliwe do wykonania.

      Usuń
    2. Mama ma suszarkę do owoców, muszę z nią obmówić wyzwanie :)

      Usuń