Jak wszystkim wiadomo, jestem wielką wielbicielką miodów.. W obecnych oszukańczych czasach o dobry miód jest bardzo trudno. Trudno też jest mnie oszukać, bo cukrową podróbę umiem poznać. Mój ojciec prawie do końca swojego życia miał własną pasiekę. Pszczoły były jego niedzielnym odpoczynkiem:). Pozwalał im kąsać swoje spracowane i zniekształcone gośćcem stawowym ręce. Ja jak na złość mam duże uczulenie na pszczeli jad:(
Po miód, kaszę i oleje pojechaliśmy całkiem daleko, bo aż na podkarpackie. Wszystkie zakupione produkty są wysokiej jakości i bardzo przyzwoitej ceny:) Gospodarze sami tłoczą przeróżne oleje i uprawiają grykę na kaszę. Sami też mielą mąkę. Miód zaś pochodzi od ich zaprzyjaźnionego pszczelarza, który ma pasiekę w lesie, a w czasie kwitnienia gryki stawia ule na ich polu.
Wracając do domu, zboczyliśmy trochę z trasy i odwiedziliśmy Górecko Kościelne. Możliwe, że zaplanuję sobie tam jesienny odpoczynek. Jesienią trudno w tamtych okolicach spotkać ludzi (pomijając mieszkańców), a ja coraz bardziej potrzebuję miejsc bezludnych :)
Skarpety turystyczne i atmosfera są niezbędne do wędrowania nie tylko po tejże galerii :):)
A w domu sierpień wita nas jarzębiną:)