Całkiem dobrze napisana opowieść o historii choroby i ludziach którzy postanowili ją pokonać. Ja dowiedziałam się z niej o bardzo wielu faktach o których nie miałam zielonego pojęcia. Ot, choćby o tym "
Potencjał leków białkowych znano od dawna, nim jednak pojawił się Genentech, nie bardzo wiedziano, jak je wytwarzać. Insulinę na przykład uzyskiwano, mieląc krowie i świńskie wnętrzności na papkę, z której następnie ekstrahowano białko – na pół kilograma insuliny trzeba było czterech ton zwierzęcych trzustek. Hormon wzrostu, wykorzystywany do leczenia jednej z postaci karłowatości, pochodził z przysadek usuniętych z tysięcy ludzkich zwłok.
Z ogromnych ilości ludzkiej krwi pozyskiwano zaś czynnik krzepnięcia, niezbędny dla osób cierpiących na schorzenia mogące powodować niekontrolowane krwotoki.
Rekombinowanie pozwoliło Genentechowi syntetyzować ludzkie białka od zera. Zamiast ekstrahować je ze DNA zwierzęcych i ludzkich narządów, wprowadzało się na przykład ludzki gen do komórek bakterii. Komórki takie odgrywały rolę bioreaktora, produkującego ogromne ilości pożądanego białka. Przełom gonił przełom; w roku 1982 Genentech dał światu pierwszą rekombinowaną ludzką insulinę; dwa lata później pojawił się czynnik krzepnięcia pozwalający kontrolować krwotoki u chorych na hemofilię, w roku 1985 dołączyła rekombinowana wersja hormonu wzrostu. Wszystko to dzięki inżynierskiej produkcji ludzkich białek w komórkach zwierzęcych i bakteryjnych."
"
Pierwszy medyczny opis raka znaleziono na staroegipskim papirusie, datowanym mniej więcej na 2500 rok przed naszą erą: „Napęczniałe guzy w piersiach […], w dotyku są niczym ciasno zwinięte płócienne opatrunki”. Na temat leczenia starożytny skryba zapisał tylko: „Brak”
Optymizmem te słowa nie zarażają.
I jeszcze trochę...
"(...) Przypadek ten uświadamia, że w poszukiwaniu nowych kancerogenów niezbędny jest metodologiczny rygor. Łatwo nastraszyć ludzi rakiem. Natomiast zidentyfikowanie prawdziwego kancerogenu, oszacowanie ryzyka i ograniczenie kontaktów z owym czynnikiem dzięki interwencji nauki i systemu prawnego – czyli dochowanie wierności dziedzictwu Percivalla Potta – to rzecz znacznie, znacznie trudniejsza.
„Rak w fin de siecle – pisał onkolog Harold Burstein – zakorzenił się we wspólnej przestrzeni dzielonej przez naukę i społeczeństwo”. Wiążą się z tym więc dwa wyzwania. Pierwsze,„biologiczne”, sprowadza się do „ujarzmienia fenomenalnego rozwoju wiedzy naukowej […] w celu pokonania tej potwornej, starodawnej choroby”. „Wyzwanie społeczne” jest jednak równie poważne: musimy zmusić się do zmiany swoich zwyczajów, rytuałów i zachowań. Nie chodzi tu niestety o zwyczaje czy zachowania znajdujące się na peryferiach naszych społeczeństw i jaźni, lecz o takie, których rola jest absolutnie decydująca, wyznaczają one bowiem naszą istotę: co jemy i pijemy, co wytwarzamy i jakie usuwamy odpady, kiedy decydujemy się na wydanie potomstwa i w jaki sposób się starzejemy."
Po raz pierwszy o wydaniu tej książki przeczytałam
tutaj
***
I nadal o zdrowiu, bo jak to w życiu bywa :)
"Nikt się nie dowie,
Jako smakujesz,
Aż się zepsujesz."
Jan Kochanowski
Przeczytałam i przemyślałam :)