środa, 2 maja 2018

Łatwo nie jest:(

Czekam i czekam na deszcz. Sianie ogrodu w takich warunkach jest wielkim wyzwaniem. Ogarnia mnie coraz większe zniechęcenie i ogromne zmęczenie.



 Rośnie tylko to, co da się okryć i podlewać.



 No pociechę kwitną bzy i jabłonie. Słowiki i żaby drą się jak opętane. Świat przepełniony słońcem, dźwiękiem i zapachem. 








***
Z myślą o odpoczynku i sprawach ostatecznych w ostatni poniedziałek odwiedziłam miasto wojewódzkie. Jest nadzieja, że sprawy bardzo ostateczne będą załatwione pozytywnie:)
Przy okazji pobytu w wielkim mieście byłam w kinie (na Avengers: Wojna bez granic), na lodach i w księgarni.
Film bardzo dobry, lody smaczne a wiersze Julii Hartwig piękne.




14 komentarzy:

  1. Julii wiersze są jak plasterki na różne rany. Bzy, ależ u Ciebie pachnie! Deszcze życzę, bo to chyba dobre życzenie. Uściski

    OdpowiedzUsuń
  2. Życzę sobie, aby Twoje życzenie się spełniło:)
    Bardzo dawno temu kupiłam, w sklepiku ze wszystkim w Kazimierzu Górnym, przepiękne wydanie wierszy pani Julii i fotografii Edwarda Hartwig.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Deszczu, deszczy. Jakoś tak nie po polsku napisałam, przepraszam :)

      Nie znam tego wydania ale już widzę, że tom jest dostępny na allegro :)

      Usuń
    2. Deszcze też przyjmę:):)

      Usuń
  3. Julia Hartwig 😊 -związana z moim miastem. No niechby popadało, ulżyło. A wielki piecho przecudnej urody ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygląda, że na krańcach wschodnich deszczu jeszcze długo nie będzie.
      Dziękuję w imieniu piecha o przecudnej urodzie, dobrym sercu i niezłym rozumku:)

      Usuń
  4. Żaby Wam jeszcze gadają! U nas skończyły się śpiewy, do czego trochę przyczynił się wilczur celnym kłapaniem. :/ Na szczęście słowiki to nie jego liga.
    Z Hartwigów znam w sumie tylko brata, może to błąd?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poznawanie Hartwigów też zaczynałam od Edwarda:)
      Mamy dużo żab, bo mamy blisko bagna:). Mamy też bardzo dużo komarów i paskudnych bardzo kąsających meszek:(.

      Usuń
  5. Cudne te ławki w objęciach lilaków.
    Burze krążą po Polsce może i Ciebie odwiedzą. Mój mikro warzywnik mieści się w kilku wysokich skrzyniach, więc nie mam problemu z podlaniem, ale takiej wysuszonej gleby współczuję, więc też Ci deszczu życzę i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:)
      Ja powoli rezygnuję z kwiatów:(. Lat przybywa, a zdrowia ubywa.
      Warzywa będą ze mną najdłużej, bo do miasta daleko a lokalni sieją tylko na własne potrzeby.

      Usuń
    2. Ha! Łatwo powiedzieć -pomału rezygnuję z kwiatów- kiedy one już są, rosną, kwitną, rozrastają się i wysiewają same. One też, pomagają mi pomagać zwierzakom, choć troszkę, teraz porobiłam sadzonki chryzantem zimujących, jak się ładnie ukorzenią to sprzedam po kilka złotych i wspomogę kolejnego pokrzywdzonego przez człowieka zwierzaka. Teraz mam na "tymczasie" dzikiego pieska do oswojenia, całkiem dobrze nam idzie :) A warzywniczek taki mikro, dla dwojga spokojnie wystarcza. Mam nadzieję że doczekałaś się deszczu, bo krążył po kraju, niektórym dogodził aż za bardzo, nas omijał i wczoraj musiałam podlewać moje skrzyniowe warzywka.

      Usuń
    3. Niestety nie spadła ani kropelka:(
      Warzywniak, drób, króliki i sad jest moim wkładem w budżet domowy. Nie mam takich szczytnych celów jak Ty. Podziwiam:). Kwiatów już od jakiegoś czasu nie dosadzam, nie kupuje, nie biorę, jak mi chcą podarować. Czasem ratuję jakiś krzew, przesadzając go w bardziej dogodne miejsce. Rośnie to, co przeżyje suszę i mroźną zimę. W tym roku wydzieliłam następne kilka arów sadu na zalesienie. Potrzebuję coraz więcej czasu na nic nierobienie:)

      Usuń
    4. Czyli burze i deszcze Cię ominęły jak i mnie. Moje wsiowanie zaczęło się osiem lat temu, wpadłam wtedy w ogrodowy amok i chciałam kupić wszystko, zachłysnęłam się szczęściem i chciałam nadrobić stracone lata. Niestety ani wiek ani zdrowie nie pozwoliło mi na zbyt wiele. Teraz próbuję to wszystko skondensować na na części rabat. Jesienią kolejna idzie do likwidacji. I chcę się wszystkim nacieszyć, łapać każdy dzień, zanim choróbska zagnają mnie z powrotem do miasta. Zwierzęta są moją miłością i dają mi siłę do życia, choć pracy przy nich moc, rozrabiają, niszczą i...kochają całym sercem. Zwierzyniec mam ogromny i na stałe już żadnego zwierzaka przyjąć nie mogę, ale wyjątkowe przypadki mogę przez jakiś czas przetrzymać, zanim dziewczyny znajdą dla nich inne miejsca.
      Miłej niedzieli życzę i nadal deszczu :)

      Usuń
    5. Po co od razu do miasta, chorować można i na wsi.

      Usuń