środa, 13 listopada 2019

O relacji matka-córka.

"Póki co więc nie mamy wzorców, dzięki którym kobiety żyjące razem mogły by być pokazane nie jako poranione, ale całe, zdolne do bycia razem; wzorca, w którym ważna jest nie tylko pozycja matki, która kobiecie automatycznie dodaje prestiżu, ale pokazującego wartościowość kobiet w różnych fazach życia i rozwoju. Tylko w takim wariancie kobiety mogą stanąć obok siebie i performować bycie matką i córką w sposób bezpieczny, pełny, ale też konieczny dla ich poczucia samospełnienia"

Bardzo zachęcam wszystkich odwiedzających ten blog do zapoznania się z całością artykułu :)
Wystawa Jeszcze trochę i trafi mnie szlag

7 komentarzy:

  1. Przeczytałam. Dwa razy, bo trochę przegadany. Pomijając zdjęcia "sztuki" i sztuki, zaryzykuję stwierdzenie, że w wielu kontaktach matki z córką nie decydują żadne "kalki" ani odniesienia do literatury, ale ich osobowości. Każda to odrębny byt, a byty albo ze sobą współgrają albo nie. I tyle. I nikt nie wmówi mi, że od urodzenia do śmierci kontakt matki z córką ma być nacechowany tym samym, on ewoluuje, tak samo jak ich postawy i osobowości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tekst wywiadu jest powiązany z konkretną wystawą i w tym świetle warto go interpretować. Co więcej, teksty kultury (literatura i sztuka) kształtują rzeczywistość i jedno nie może być interpretowane niezależnie od drugiego. Autorka (doktor, nie dziewczyna!) specjalizuje się w dziedzinie mało zbadanej, więc nie dziwi fakt, że stara się pokazać jak najwięcej.
      Nie zauważyłam, aby ktokolwiek w tym artykule usiłował wmawiać "że od urodzenia do śmierci kontakt matki z córką ma być nacechowany tym samym".

      Usuń
  2. Przegadała i zgadała temat na śmierć dziewczyna. Czasem niej, znaczy więcej. Na razie w Polsce gości matkabolesna i nic nie poradzimy, trza przerobić. Potem przyjdzie nowe. Zawsze przychodzi.



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej dziedzinie więcej znaczy o wiele za mało. Szczególnie w naszym pięknym kraju.

      Usuń
  3. Dobre tezy. Moje żyjące kobiety: matka matki (89 lat) matka (69), ja (46) i córka (19), wszystkie pierworodne są dla mnie mega wyzwaniem. Kolorowo nie jest ale pozwalamy sobie na różnorodność. Osobiscie wnerwia mnie figura toksycznej matki, winnej wszystkiemu. Brrr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urodzaj matek i córek u Ciebie i wszystkie w pięknym wieku :)
      Ja mam jedynie córkę, a nasze relacje są tak bogate w treść i formę, że ho ho:)
      Ostatnio ćwiczę się w relacjach z siostrami. Nie jest łatwo, bo wiekiem są zbliżone do Twojej mamy i są prawdziwą skarbnicą wszelakich uprzedzeń.

      Usuń